24.02.2006 – Temuco
No wiec, w takim slowniku slowa zapisane sa w systemie fonetycznym pochodzenia lacinskiego (27 znakow, 6 samoglosek, 21 spolglosek), ktore za nic nie odpowiadaja podobno faktycznym dzwiekom tego jezyka. Nie mam nawet pojecia, kiedy po raz piewrszy sprobowano zapisac slowa Mapuczy, ale nie stalo sie to na pewno przed skolonizowaniem ziem Ameryki Poludniowej, a wiec bardzo pozno, biorac pod uwage stan rozwoju pismiennictwa w tym samym czasie na kontynencie europejskim. W “slowniku” zawarte sa podstatowe zwroty, ktore nalezy uzywac w codziennych sytuacjach i ich odpowiedniki hiszpanskie. Jesli chodzi o wymowe, to szczeze mowiac, mimo krotkiej notki redaktorskiej, nie bardzo wiadomo, jak slow ate wymawiac, co wlasciwie obraca cala ta publikacje w jeden wielki nonsens.
Slyszalam tez parokrotnie stwierdzenie, ze jezyk Mapuczow “nie sklada sie ze slow, tylko z pojec, z idei, z konceptow i dlatego posiada maly zaslob slow”. To byly zreguly proby usprawiedliwienia braku slownikow Mapudungun normalnej jakosci wyglaszane przez pracownikow ksiegarni. Nikt jednak nie bardzo umial rozwinac to zagadnienie i podejzewam, ze zadna z osob wyglaszajaca to stwierdzenie, tak naprawde nie bardzo wiedziala, co chce przez to powiedziec… Ze niby co, aglutynacyjny charakter jezyka mialby miec wplyw na ilosc jego morfemow..?
A wiec, w owym slowniku pojawia sie inna interpretacja nazwy Temuco, niz ta o ktorej wczesniej wspomnialam; nie bardzo jednak wiadomo, na ile jedna czy druga jest zgodna z prawda. “Temu” mialoby byc nazwa na pewien gatunek bardzo twardego drzewa temu divaricatur, a “co” pozostaje “woda”, a wiec “woda z drzewa Temu”.































