12.12.2006 – dwa dni po śmierci Pinocheta
Przez ostatnie dwa dni pod oknami naszego domu przewineło się około 80.000 ludzi. Ludzi, którzy opłakiwali śmierć Pinocheta. Nawet w nocy sala z trumną była otwarta i kto chciał czekać około 8 godzin w kolejce, mógł osobiście pożegnać generała.
Z naszego punktu widzenia (ludzi mieszkających na przeciwko „Escuela Militar”), ceremonia pożegnalana i towaszyszące jej przez dwa dni ubolewania tłumu, były bardzo uciążliwe: pomijając krzyczących i śpiewających „non stop” ludzi, było można też usłyszeć całą noc odgrywany hymn nardowy - w jego dłuższej wersji, skróconej po przełomie w 1989 z powodu bardzo nacjonalistycznych treści (a trzeba powiedzieć, że ta krótsza, obecna wersja jest już wystarczająco nacjonalistyczna); można też było zobaczyć ludzi, tzw. „fanów politycznych”, niszczących okoliczne budynki, bo rzekomo budujący je robotnicy nie są fanami Pinocheta (nie zapominajmy przy tym, że 4 stacje metra dalej na południe ci właśnie „nie-fani” Pinocheta niszczą budynki, w których rzekomo pracują fani Pinocheta).
Całokształt uroczystości zakończył się punktem kulminacyjnym w postaci mszy świętej i defiladą kadetów szkoły oficerskiej z jej bardzo symboliczną częścią w postaci przejazdu trumny przez główny plac przed szkołą oficerską i przejścia czarnego konia bez jeźdźca za trumną...
Małżonka Pinocheta nie życzyła sobie, żeby ktoś z obecnie panującego rządu przybył na pogrzeb (!). Pani Minister Obrony Narodowej Blanlot przyjechała i została wygwizdana przez 20.000 ludzi obecnych na uroczystości i obrzucona wodą (!).
W trakcie uroczystości pożegnalnych niektóre przemówienia przybrały charaker bardzo polityczny: np. wnuka gen. Pinocheta, który nazywa się - o zgrozo - Augusto Pinochet i jest wojskowym (to przekazywanie potomnym pełnych imion w tym kraju ma w sobie nieraz coś strasznego), który wypowiedział się przeciw obecnemu rządowi.
Trzech z odwiedzających trumnę Pinocheta młodych ludzi pożegnało swojego lidera pożegnaniem hitlerowskim...
W tym samym czasie w centrum miasta odbyła się coroczna demonstracja w imię praw człowieka, która przypadkowo zbiegła się z datą pogrzebu Pinocheta i w której uczestniczyło przynajmniej tyle samo osób, co w pogrzebie generała. Ta pokojowa demonstracja zakończyła się przybyciem pod pomnik prezydenta Salvadora Allendy (ofiara puczu Pinocheta reprezentujący okres chilijskiego komunizmu) i wrzuceniem czarnej, podpalonej trumny, do rzeki Mapoczo przepływającej miasto (!).
* zdjęcia pochodzą ze strony jednej z chilijskich gazet: latercera.cl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz