7.11.2006 - Fenomeny pogodowe
Prognoza pogody jest ciekawym wyznacznikiem cech kulturowych. W czasie prognozy pogody w różnych miejscach na ziemi podaje się oprócz typowch informacji - takich jak temperatura i zachmurzenie, czy opady – także dodatkowe informacje, które wydają się mieć dla mieszkańców danego obszaru również duże, żeby nie powiedzieć - podstawowe znaczenie.
I tak np. w Japonii mówi się dużo nie tyle o temparaturze, ale o sile wiatru (ze względu na taifuny), ale także o wilgotności powietrza (która w Tokyo jest z natury bardzo wysoka, a w okresie taifunów dochodzi do 95 % - czyli woda niejako wisi w powietrzu:) warto dodać, że w Polsce sięga ona rzędu 40% latem, a zimą nawet 90%). Siła rzeczy podawana są czesto informacje o trzęsieniach ziemi – ale to w sumie nie ma charakteru „prognozy”, bo odbywa się zdecydowanie po fakcie... i z pogodą też nie ma związku... tak tylko wspominam, bo Japończycy szaleją na punkcie mówienia o trzęsieniach ziemi (w Chile do tej pory przeżyłam 4 trzęsienia ziemi, które były dość silne i w żadnych wiadomościach nikt nawet o nich nie wsponiał:).
W Chile natomiast podaje się wartości natężenia promieni słonecznych UV... nie bardzo wiem tylko według jakiej skali. Okazuje się, że większość terytorium Chile leży dokładnie pod dziurą ozonową i słońce w tej części świata jest o wiele bardziej niebezpieczne (chociaż wcale się go tak nie odczuwa – możliwe że spowodowane jest to niską wilgotnością powietrza, rzędu 20% w Santiago). To tlumaczyłoby fakt, że numeracja filtrów sprzedawanych w Chile olejków przeciwsłonecznych rozpoczyna się od 20 i kończy na 70 – dziwiło mnie to wcześniej, dlaczego Chilijczycy, z natury o ciemnej karnacji używają tak wysokich „blockerów”. Z powodu tego niebezpiecznego natężenia promieni słonecznych nie istnieje w Chile prawie wogóle zjawisko „opalania się”. Gdziekolwiek by nie spojrzeć, jedyne osoby przebywające na słońcu i nie uciekające w cień to paradoksalnie obcokrajowcy o jasnej karnacji, podczas gdy Chilijczycy chowają się przed słońcem bardzo.
Polska prognoza pogody ma w sobie też coś, co fascynuje obcokrajowców i coś, co wydaje się być zastanawiające posługując się logiką powyższych przykładów (Japonia – taifun, Chile – słońce). Chodzi mianowicie o podawane przy każdej okazji ciśnienie powietrza... Jest w tym coś ciekawego, że każdy Polak mniej wiecęj wie, jakie ciśnienie wywołuje w jego organizmie jakie reakcje. Nie da się także przeoczyć faktu, że połowę chorób (ale także zmian nastrojów, problemów emocjonalnych i czystego lenistwa) w naszym kraju tłumaczymy sobie zmianą ciśnienia, podczas gdy przeciętny Niemiec nie ma pojęcia, czego jednostką są „hectopascale” (można by przy tej okazji dyskutować o poziomie edukacji przeciętnego Niemca... i zastanowić się także nad tymże poziomem eduakacji przeciętnego Polaka).
To trochę tak jak z „zębami” w Polsce... Każde dziecko wie, że mu na przykład „szóstka” wypadła, albo że „czwórka” go boli, albo „piątka” się rusza (zauważmy przy tej okazji, że żadko jest mowa o „jedynkach”, „dwójkach” i „trójkach”). Trudno sobie wyobrazić, że jesteśmy jednym z niewielu narodów posiadających tego rodzaju wiedzę „zębową” (mówię „z niewielu” żeby nie generalizować, ale nie spotkałam, mówiąc szczeże, nikogo, kto by nie był Polakiem i ją posiadał). Mało powiedziane „wiedza” – to cała filozofia jest przecież :) A w cywilizowanych krajach Europy zachodniej tylko wyspecjalizowana kadra medyków wtajemniczona jest w ten jakże skomplikowany system numeracji uzębienia...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz