22.11.2006 - System edukacji w Chile


System edukacji w Chile to bardzo skomplikowana sprawa. Skomplikowana dlatego, że absolutnie nie ma jednolitego systemu. Istnieje raczej pare systemów równoległych, niespujnych jeden z drugim. Systemów, w których uczniowie i studenci sami nie bardzo wiedzą, w którym momencie swojej „kariery szkolnej” się znajdują.

Mam wrażenie, że wszystko odbywa się tu trochę „na czuja” (to tak trochę jak z komunikacją miejską w Santiago, o której była mowa w jednej z poprzedniech publikacji). Rozmawiając z 10 osobami o systemie szkolnictwa w Chile, uzyskujemy 10 różnych wersji...

Na pozór wszystko jest jasne: 8 lat podstawówki, 4 lata liceum albo technikum, a potem na studia. Problem polega na czym innym…

Po pierwsze w Chile istnieją 3 typy instytucji oświatowych: państwowe, prywatne i półprywatne (co nie oznacza w żadnym wypadku, że za uczęszczanie do instytucji państwowych nie płacimy... ale o tym później). Szkoły prywatne stanowią 43%, a uniwerytety prywatne - 50% placówek w kraju. Generalny problem to brak spójności nauczanego materiału w tych trzech typach placówek. W Chile panują do tej pory reformy szkolnictwa wprowadzone przez Pinocheta, które to dawały każdemu regionowi (ale takze mniejszym obszarom) bardzo dużą sfobodą w zakresie wybierania materiału i form nauczania.

Po drugie – w Chile generalnym wyznacznikiem jakości szkoły jest wysokość jej czesnego. Genralnie, im więcej rodzice płacą za szkołę, tym (teoretycznie) jest lepsza. W przypadku uniwersytów jest trochę inaczej, bo dwa czołowe uniwerystety w kraju są jednak państwowe – Universidad Catolica i Universiadad de Chile – ale z drugiej strony, mniej więcej, na tym też się kończy lista dobrych uniwersytetów państwowych.
Za czesne na uniwersytecie, w zależności od kierunku, płacimy miesięcznie od 600 – 2 000 zł (!). Liceum kosztuje średnio od 200 zł w górę. Za uniwerytety państowowe płaci się oczywiście dużo mniej niż za prywatne, ale byle kierunek zaczyna się od wyżej wspomnianych 600 zł.

Problem pierwszy i drugi, razem prowadzą do konkluzji, że jednym z najlepszych interesów w Chile okazuje się otwarcie liceum lub uniwersytetu, który to proces jest nieporównywalnie łatwiejszy niż w Europie. I w ten oto sposób w samym Santiago doliczymy sie około 30 uniwerytetów. Liczba liceum w całym kraju wydaja się być niezliczona (podejżewam, że istnienie niektórych z tych placówek jest zanotowane tylko w jakimś registrze prowincjonalnym i nie doszło do uszu Santiago).

Jedyną częścią wspólną dla wszystkich uczniów i jedną z niewielu okazji sprawdzenia poziomu nauczania (niestety za późno) jest matura, która jest jednocześnie egzaminem wstępnym na studia. I nagle, w tym całym chaosie, okazuje się, że sama matura jest całkiem nieźle zorganizowana: z trzema przedmiotami obowiązkowymi (hiszpańskim, matematyką i historią z geografią Chile) i sześcioma przedmiotami do wyboru (matematyką w zakresie rozszerzonym, historią, fizyką, chemią, biologią, sztuką); Egzamin jest testem wielokrotnego wyboru, którego wyniki publikowane są w gazecie góra dwa dni po egzaminie (! – ile czasu uczniów i nauczycieli oszczedza się kupując pożądny komputer).

Po maturze wiele osób idzie do dwuletniej szkoły policealnej (która oczywiście nie jest za darmo), żeby tam... powtarzać w trochę rozszerzonym zakresie materiał ostatnich dwóch lat liceum. Ten etap systemu edukacji wydaje się być niedorzeczną i krótkoterminową próbą naprawy braku spujności systemu nauczania – można powiedzieć, że są to 2 lata wyrównawcze. Po tych 2 latach idzie się na studia i na początku, mniej więcej 1 rok, powtarza się po raz kolejny ten sam materiał...

Pod pojeciem „studia” rozumiane są w Chile studia licencjackie, które trwają od 4 do 7 lat (!). Po tym czasie można ubiegać się o przyjęcie na studia magisterskie, które trwają 2 lata; a po kolejnych 5 do 7 lat można zdobyć tytuł doktora. Na tym kończy się też drabina edukacyjna w Chile. Nie ma tytułu profesora. Zastanawiające jest, że Chilijczycy studiując nieporównywalnie dłużej uzyskują ten sam dyplom co Europejczycy studiujący krócej. Albo w Chile studiuje się wolniej, albo my dysponujemy niepełną wiedzą kończąc studia...

...albo cały ten długi proces edukacyjny w Chile, zakończony tutułem doktora (8 + 4 + (2) + 4,5 - 7 + 2 + 5 – 7 lat ) rozpatrujemy w kategoriach czyjegoś bardzo dobrego interesu i w tej systuacji nie ma odpowiedzi na pytanie o sensowność długości studiowania w tym kraju... pojawia się natomiast pytanie, kto na tym tak dobrze zarabia...

Konkluzja:

W Chile na edukacje, nawet tą podstawową, niestety nie mogą sobie pozwolić wszyscy. Na studiowanie żadko kiedy mogą sobie pozwolić młodzi ludzie pochodzący z klasy średniej – z reguły robią oni 2 – 3 letnią szkołę policealną przyuczającą do jakiegoś zawodu pod kątem bardziej technicznym. Wynika to tylko i wyłącznie z braku funduszy. Oczywisty wydaje się być fakt, że w trakcie studiów student w 100% uzależniony jest finansowo od rodziców (– tzw. wymuszona „polityka prorodzinna”:).
Istnieje możliwość zaciągnięcia kredytu na studia, ale obejmuje on tylko (ale w sumie to „aż”) opłaty za studia. Nieraz uniwersytet wydaje najlepszym studentą bony na jedzenie w stołówce. W ostatnim czasie zaczeły pojawiać się organizacje stypendialne wspierające studentów na studiach magisterskich.

W obliczu takich warunków mogę być tylko wdzieczna, że w Polsce, jak by nie było, prawie każdy może pójść do szkoły, a wiele osób również na uniwersytet. Bo w warunkach panujących w Chile, ani ja, ani prawie nikt z moich znajomych, nie mógłby sobie na to pozwolić.

W wielu miejscach w Chile dzieci pomagają w pracy rodzicą; często pracują na polu zbierając owoce i warzywa. W ten sposób ubogie chilijskie rodziny zarabiają dodatkowe pieniądze kosztem wykształcenia dzieci i zadbania o ich przyszłość. Dlatego też rząd chilijski przeprowadza od paru lat program pomocy ludziom w trudnej sytuacji finansowej i płaci rodzicą miesięcznie mniej więcej taką kwotę, jaką ich dzieci byłyby w stanie wypracować na polu (okolo 8 zł dziennie), aby te mogły iść do szkoły.

Wydaje się, że najpotrzebniejsze reformy systemu edukacyjnego w Chile to: - wprowadzenie ulepszonego systemu kontroli placówek edukacyjnych - polepszenie jakości poziomu edukacji - umożliwienie wszystkim uzyskania podobnego poziomu edukacji - dostosowanie systemu edukacji do norm ogólnoświatowych

Brak komentarzy: