06.03.2010 - Teleton

Dzisiaj wszystkie programy telewizji przez cały dzień transmitowały charytatywną akcję „Teleton”. Jest to chilijski odpowiednik polskiej WOSP, o wieloletniej tradycji i prowadzonej od wielu lat przez bardzo znanego prezentera telewizyjnego Mario Kreuzberger. Celem akcji było zebranie 15.000.000.000 peso (odpowiednik około 21,5 mln euro). Cel nie tylko został osiągnięty ale nawet podwojony (!). W ciągu jednego dnia zebrano od ludności prywatnej oraz większych i mniejszych firm ponad 43 mln euro. Za zebraną kwotę zaczęto budować małe drewniane domy dla ofiar tsunami i trzęsienia ziemi. Potrzeba 120.000 wolontariuszy, żeby zapenić wszystkim dach nad głową zanim przyjdą mrozy. Większość wolontariuszy to młodzi ludzie w wieku licealnym. To wlaśnie oni budują domy i już od tygodnia stoją całymi dniami w supermarketach i na ulicach i zbierają żywność, lekarstwa i ubrania dla potrzebujących.

05.03.2010 - silne trzęsienia wtórne

Około 6.30 rano i w dwie godziny później, około 8.30, przeżyliśmy kolejne dwie silne repliki trzęsienia ziemi. W Concepción miały one siłę 6 i 6,8 stopnia w skali Richtera (czyli swoją siłą były zbliżone do styczniowego trzęsienia ziemi na Haiti). Budynki, które już były w jakiś sposób uszkodzone, nie wytrzymały tak silnej repliki i zaczęły się zawalać. Ludzi ogarnął szok, w epicentrum rozeszła się pogłoska o kolejnej fali tsunami; ludność zaczęła masowo opuszczać swe domy i uciekać w wyżej położone regiony.

Ziemia tak często się trzęsie, że tracę poczucie rzeczywistości i już sama nie wie, czy to kolejny wstrząs, czy tylko mi się wydaje, dlatego często spoglądam na szklankę z wodą, żeby się upewnić, że wszystko w porządku.

4.03.2010 - Juan Fernandez

Kuzyn Claudio mieszka na zniszczonej w wyniku fali tsunami wyspie Juan Fernandez. Całe szczęście w chwili katastrofy znajdował się na południu kraju. Opowiedział nam dzisiaj, że podczas tsunami para jego znajomych została wciągnięta wraz z domem do oceanu. Mieli szczęście, bo drewniane domy dryfują na wodzie (w Chile buduje się po części domy tak, aby właśnie móc się przeprwadzać z wyspy na wyspę ciągnąc dom po wodzie). Znajomi ci dryfowali więc w swoim domu przez 3 dni po Pacyfiku, aż zbliżyli się do jakiegoś półwyspu i dopłyneli wpław do lądu (!). Pomijając to, co ci ludzie musieli przeżyć w tym czasie i że mieli jeszczę siłę, żeby dopłynąć do brzegu, to konkluzja z tej histori jest taka, że przez pierwsze trzy dni po katastofie, nikt nie szukał rozbitków, bo czy można przeoczyć dryfujący dom..? Ile osób można by było uratować..?

03.03.2010 - tsunami

Sobotnie trzęsienie ziemi spowodowało oczywiście ogromne straty w Chile, ale jeszcze tragiczniejsze skutki przyniosły ze sobą fale tsunami (w zależności od miejscowości było ich nawet do czterech), które zaczęły się pojawiać około 20 minut po trzęsieniu i zmiotły z powierzchni ziemi wiele małych miejscowości, głównie w regionie Biobio, w okolicy Concepción (jak również niektóre dzielnice samego miasta).

Nie wszędzie ludność zdołała się uratować przed tsunami. W niektórych miejscowościach policja nawoływała do opuszczenia domów, w innych uspokajała mieszkańców, którzy zostali w domach i często w nich gineli. Były też przypadki, w których ludzie wrócili do domów po pierwszej fali tsunami, a dopiero druga czy trzecia zmiotła ich domostwa z powierzchni ziemi. Chilijska wyspa Juan Fernandez została zdewastowana w 80% przez falę tsunami i było na niej wiele ofiar śmiertelnych, a fala dotarła tam dopiero po 4 godzinach od trzęsienia ziemi – czas wystarczający, żeby ewakuować całe miasto.

Dwa dni po tragedi zaczęto szukać winnych i odpowiedzialnych za ten chaos i za brak zcentralizowanych instrukcji w celu ewakuacji ludności. W chilijskim Ministerwstwie Spraw Wewnętrznych pracuje grupa ludzi będąca odpowiedzialną za nadzór wód i reakcję w nagłych przypadkach (ONEMI). Ewidentnie nie wywiązała się ona z odpowiedzialności, która na niej spoczywa. ONEMI zrzuciła całą wine na marynarkę wojenną, która żekomo udzieliła jej błędnych informacji, co do rozmiarów tsunami (według mnie już najmniejsze prawdopodobieńnstwo takiej fali jest wystarczającym powodem do ewakuacji ludności). W końcu, żeby nie było, że nikogo nie ukarano za niedopatrzenie i śmierć setek ludzi, znaleziono kozła ofiarnego w postaci mało znaczącego szefa działu rekursów wodnych marynarki wojennej, którego to zwolniono z funkcji i przeniesiono do innego działu... (chodzą pogłoski, że gdyby naprawdę to była jego wina, usuniętoby go dożywotnie z marynarki wojennej, czyli że coś tu nie gra i prawdziwie winnych nie ukarano).

2.03.2010 - skutki trzęsienia ziemi

Już w przeciągu pierwszych 24 godziny po trzęsieniu ziemi miało miejsce około 100 wstrząsów wtórnych, które w Chile określa się mianem “repliki”. Jest to bardzo normalne zjawisko, że po tak silnym trzęsieniu ziemi repliki pojawiają się przez parę kolejnych miesięcy, do czasu, aż płyta tektoniczna osadzi się w pełni na swoim miejscu. Niestety niektóre z replik mają siłę zbliżoną do pierwszego trzęsienia; i tak już w nocy 27.02. w godzinę po pierwszych wstrząsach miały miejsce kolejne, prawie tak samo silne. Do rana co pare minut trzęsło. Trudno było zasnąć. Kolejne repliki znów dotykają najdotkliwie obszary epicentrum, co powoduje dalsze uszkodzenia i ryzyko kolejnych zawaleń budynków. Bardzo wiele osób nocuje od paru dni na dworze i boi się wracać do swych domów. Temperatury w Chile są w dzień coprawda jeszcze dość wysokie ale w nocy spadaja w zdewastowanym mieście Concepción poniżej 10 stopni C.

Trzęsienie ziemi to straszny kataklizm, ale chyba jeszcze straszniejsze jest to wszystko co przychodzi po tej katastrofie. Ludzie otrząsaja się z szoku, zacznają szukać bliskich i szacować straty. Radość z faktu, że się przeżyło zamienia się często w rozpacz, gdy okazuje się, że ktoś z bliskich nie miał tyle szczęścia; że nie ma domu, do którego można wrócić i że człowiek, z minuty na minutę stał się bezdomny i nie ma środków do życia.

Kolejny masowy problem, to odcięcie całych regionów od wody i prądu, brak komunikacji z wielkimi połaciami kraju – nieprzejezdne drogi, pozamykane lotniska, niedziałające telefony. Wielkie miasta jak Concepción zmieniają się z dnia na dzień w niekontrolowane strefy zamieszkałe przez zdesperowanych ludzi, którzy szukają pomocy ale jej nie znajdują.

Trudno opisać chaos, który panuje po trzęsieniu ziemi i ogrom tej katastrofy. Z powodu braku prądu wszystkie lokale publiczne, które nie ucierpiały w wniku trzęsienia ziemi i tak zostają zamknięte. Nie ma gdzie kupić jedzenia i wody, nie ma nawet skąd wziąść gotówki, żeby coś kupiś, bo bankomaty nie dzialają a banki są zamknięte. Uszkodzonie dróg i lotnisk powoduje, że do regionów objętych katastrofą nie może dotrzeć pomoc, nie dochodzą dostawy żywności, wody i lekarstw. Wszelkiego rodzaju komunikacja staje się nie możliwa: sieć telefoni komórkowej nie działa, telefony stacjonarne również nie na skutek uszkodzeńa łączy telefonicznych. Lokalne rozgłośnie radiowe nadają co pare godzin najważniejsze informacje, bo też funkcjonują tylko dzięki agregatorą prądu a paliwa jest coraz mniej i muszą oszczędzać. Uszkodzenie wodociągów odcina ludność od wody pitnej, do tego wody gruntowe zostają zanieczyszczone podczas trzęsienia ziemi; ludzie zaczynają chorować (szczególnie dzieci) a lekarstw nie ma. Szpitale mają agregatory wystarczające tylko na parę dni i natłok ofiar trzęsienia ziemi. W dzielnicach przemysłowych zostają uszkodzone fabryki, zaczynają wybuchać ogromne pożary, które obejmują również zakłady chemiczne i nad miastem wisi ogromna trująca chmura. Mimo zagrażającemu zdrowiu ludzi niebezpieczeństwu, większość nie chce opuszczać swych domów, bo nie ma gdzie iść.

Anarchia w wielkim mieście jakim jest Concepción powstaje dużo szybciej, niż się nam wydaje. Po 2 dniach od trzęsienia ziemi po mieście zaczynają grasować bandy uzbrojone w noże i kije i napadają sklepy. Wśród mieszkańców powstają grupy samoobrony. W kompletnych ciemnościach trudno rozpoznać kto jest kim, dlatego ludzie noszą kolorowe opaski na ramieniu, żeby móc się łatwiej rozpoznać. Zdesperowani mieszkańcy Concepción zaczynają włamywać się do sklepów w poszukiwaniu żywności. Policja łapie tylko tych, którzy wynoszą sprzęt elektoniczny, innych, którzy kradną jedzenie – zostawia w spokoju. Próby wprowadzenia porządku podjęte przez policję nie odniosły pożądanych skutków. Zorganizowany szajki podpalają hipermarkety, aby pod osłoną pożaru łatwiej okraść sklep. Pierwsze 4 ciężarówki z dostawą żywności do Concepción zostały napadnięte na trasie i okradzione.

W trzeci dzień po trzęsieniu ziemi wojsko wkroczyło do miasta: wprowadzono godzinę policyjną od 21.00 do 6.00 rano. Sytuacja zaczęła się normować, ale mimo to w czwarty dzień godzina policyjna została przedłużona do niebotycznych rozmiarów – mieszkańcom Concepción nie wolno opuszczać domów od 18.00 wieczorem do 12.00 w południe. Ludzie mogą tylko przez 6 godzin w ciągu doby skupiać się w punktach rozdawania żywności. Wszelkiego rodzaju przestępcy zostają brutalnie potraktowani przez wojsko.

1.03.2010

Przeżyliśmy trzęsienie ziemi, które objeło regiony Chile od 5 do 9 (odpowiednik polskich województw, numeracja od góry do dołu od 1 do 12). Epicentrum znajdowało się w regionach Maule i BioBío (6 i 7 region) i rozciągało na około 150 km. Drugie co do wielkości miasto w Chile i stolica regionu BioBío, Concepción leży dokładnie w epicentrum i zostało dotknięte wstrząsami o sile 8,8 stopnia w skali Richtera (my w Temuco w regionie 9 odczuliśmy około 7 stopni). Skala Richtera jest skalą logarytmiczną i energetyczną (tzn. określa energię wyzwoloną w czasie wstrząsu). Każdy kolejny stopień oznacza około 31-krotnie wiekszą energię wyzwoloną, mierzoną w dżulach. To trzęsienie było piątym co do wielkości od 1900 roku, czyli od czasu, kiedy zaczęto pomiary. Jeśli chodzi o ilość uwolnionej energii, było ono 500 razy silniejsze od styczniowego trzęsienia na Haiti. (Swoję drogą najsielniejsze trzęsienie ziemi zanotowane do tej pory o sile 9,5 stopnia w skali Richtera miało miejsce w 1960 roku również w Chile.)

Biorąc pod uwagę siłę tego trzęsienia ziemi, Chile pozornie nie odniosło aż takich szkód, jakich się można było spodziewać (chociaż szacuje się je i tak na 30 mld dolarów). Jest to wynikiem wielu różnych czynników. Po pierwsze epicentrum rozłożyło się na dużym obszarze 400 kilometrów kwadratowych. Szczęściem w nieszczęściu był również fakt, że trzęsienie ziemi miało miejsce pózno w nocy i większość ludzi znajodwało się w domach. W ciągu dnia byłoby znacznie więcej ofiar śmiertelnych (nawet trywialna 5 –litrowa butelka wody spadająca z regału w supermarkecie mogłaby kogoś zabić; byłoby wiele ofiar na autostradach i mostach, które zostały zniszczone). Do tego dochodzi wiele innych faktorów: ludzie w Chile są od dziecka przyzwyczajeni do częstych wstrząsów, bo żyją w kraju o największej liczbie trzęsień ziemi na świecie i przez to zachowują się w miarę rozsądnie podczas jednego z nich; budnyki z Chile buduje się według wysokich standardów, które biorą pod uwagę , że Chile to teren aktywny sejsmicznie; do tego kraj ma względnie niewielką liczbę ludności (około 18 mln) i połowa z niej zamieszkuje stolicę, więc rejony dotknięte trzęsieniem ziemi nie były tak gęsto zaludnione jak np. te, podzcas ostatniego trzęsienia ziemi na Haiti.

Jednak podobnie jak na Haiti i w każdym rejonie dotkniętym klęskami żywiołowymi, największe straty ponoszą najbiedniejsi; ludzie, których nie stać na zbudowanie solidnego domu i którzy już przed trzęsieniem ziemi nie posiadali wiele a teraz tracą wszystko. Widać to w Santiago, gdzie północe bogate części miasta nie doznały żadnych szkód, za to w południowych biedniejszych częściach pojawiaję się tak ogromne szkody strukturalne w budynkach, co powoduje, że stają się one w większości niezdatne do użytku.

27.02.2010 - Trzęsienie ziemi 8,8 stopnia w skali Richtera

Wróciliśmy z grila u znajomych do domu w piątek około 2 w nocy i położyliśmy się spać. O 3.34 obudziły nas pierwsze wstrząsy. Claudio zareagował na trzęsienie ziemi jak każdy typowy chilijczyk, czyli dalej leżał w łóżku i czekał aż przestanie trząść. Trzęsienie ziemi stawało się jednak coraz silniejsze. Meble zaczęły się ruszać, szyby w oknach dygotać, szklanki brzęczeć. Było coraz gorzej i gorzej. Wstaliśmy, prądu już nie było – w Chile prąd zostaje automatycznie odcięty przy 5 stopniach w skali Richtera ze względu na ryzyko pożaru. Pobiegliśmy do Marco, który spał 3 pomieszczenia dalej. Podłoga usuwała mi się spod nóg, co chwila uderzałam o jakąs ścianę. Claudio pierwszy dobiegł do pokoju Marco i wyjoł go śpiącego z łóżeczka. Rodzice Claudio też już byli w tej części domu. Trzęsienie ziemi było coraz silniejsze. Przez następne 3 minuty staliśmy pod framugą drzwi i we wszechobecnej ciemności słyszeliśmy tylko odgłosy tłuczącego się szkła, spadających na podłogę sprzętów i przerażająco głośny, piskliwy dźwięk, który wydawał z siebie drewniany dom.

Dom falował jak statek – musieliśmy się trzymać framugi drzwi, żeby móc ustać w miejscu. To były bardzo długie 3 minuty spędzone w kompletnej ciemności, w trakcie których człowiek ma czas żeby trochę dojść do siebie i zacząć analizować sytuację: czy nikomu się nic ne stało, czy jesteśmy w bezpiecznym miejscu, gdzie stoją meble, którędy biegną przewody elektryczne, czy gas jest wyłączony? Dom „płynął” a my czekaliśmy, żeby wreszcie wszystko się skończyło zanim komuś coś się stanie.

Moją pierwszą reakcją była chęć wyjścia na dwór – po co mamy ryzykować zawalenie się na nas domu, w którym mieszkamy..? Ale żaden chilijczyk nie wychodzi z drewnianego domu w trakcie trzęsienia ziemi, bo to podobno najbezpieczniejsze miejsce, w którym można być. Drewno jest bardzo elastycznym materiałem, który przejmuję siłę trzęsienia ziemi i dostosowuje się do jego ruchów. Dlatego właśnie nasz dom się tak straszliwie poruszał, krzywił i napinał (po trzęsieniu ziemi nie można było domknąć paru drzwi i okien), ale za to meble i wszystko, co jest w domu zostało na swoim miejscu i tylko drobiazgi powypadały z szaf. W betonowych konstrukcjach dzieje się inaczej – siła trzęsienia ziemi nie jest tłumiona przez sam budynek, dlatego w środku wszystko dosłownie lata podczas trzęsienia ziemi, co jest oczywiście o wiele bardziej niebezpieczne. Ale jeszcze niebezpieczniej jest być na dworze. Na zewnątrz ziemia faluje, obsuwa się, otwiera i znów zamyka, na ulicę spadają kable wysokiego napięcia a ludzie tracą kontrolę nad pojazdami.