3.01.2007 - Metro w Chile


Trzeba przyznać, że metro chilijskie (czyli to w Santiago i Valparaíso) stanowi jakość samą w sobie. Jest pewnego rodzaju „fenomenem chilijskim”: jest czyste, bez graffiti, czy innych prób „artyzmu” co głupszych mieszkańców miasta, które bezsprzecznie są obecne na wszystkich innych pojazdach komunikacji miejskiej w Santiago i każdym innym mieście, które do tej pory widziałam.

Nie widać więc w metrze ani porysowanych szyb, ani obskrobanych ścian, zarówno w pojazdach, jak i na terenie stacji; nie ma śmieci, brudu, uryny współmieszkańców, którzy zreguły w nocy wpadają na ten genialny pomysł załatwienia swych potrzeb fizjologicznych na terenie satcji metra (Berlin), albo pozostałości po na wpół strawionych posiłkach (Tokyo). Tego nie ma. Może dlatego,że na każdej stacji pracuję parę osób z branży ochroniarskiej... Wśród samych Chilijczyków istnieje jednak inna teoria na ten temat, w którą wierzą z głębi serca. Wierzą oni mianowicie w to, że metro jest ich największym skarbem i dumą narodową i należy o nie dbać. I niesamowite, ale faktycznie – pół miasta brudne i obskrobane, a w metrze czyściutko ...

W co większych stacjach metra można zobaczyć instalacje, rzeźby, projekty artystyczne mające na celu wprowadzenie w życie mieszkańców szczypty kultury; i to wszystko zrobione z takim rozmachem jakiego nie ma w innych znanych mi miastach i którego nie znajdziemy również „na powierzchni” Santiago.

Psycholodzy mówią o „fenomenie metra” o „kulturze metra”, o „kulturze podziemnej”, którą należy eksportować na obszary „nadziemne”. Tylko nie wiedzą jeszcze jak...

Ale może Chilijczycy szanują swoje metro jeszcze z innego powodu: daje im ono mianowicie jedyną i niepowtarzalną okazję poczucia się jak jedno społeczeństwo, jak równy z równym. Podróżując metrem, wszyscy znajdują się bowiem w tej samej sytuacji; nie ważne kto ile ma, czy nie ma, nie ma uprzywilejowanych bardziej i mniej, wszyscy stoją razem w ścisku, spoceni i niecierpliwie czekają na swoją stację, czytają te same gazety rozdawane za darmo przy wejściu do metra. Przez krótką chwilę nie ma lepszych i gorszych, są tylko „pasażerowie”.

Brak komentarzy: